Tatü, tata ich bin schon da.

 Wreszcie mam dobre wiadomości... 
udało się sprzedać mieszkanie!!! 

Wyprowadzka, stres, choroby = antybiotyki (Witek, Mąż, Ja, Teściowa) taki urlop ale to nic, najważniejsze, że mieszkanie to przeszłość. 
Mam nadzieję, że nowa lokatorka zrobi porządek z sąsiadami... 
jest kuratorem sądowym ;D... 
no chyba, że się sami uspokoją. 
Było tak:

nagle po pół roku od wycofania oferty spadł deszcz chętnych zakupu naszego M. W sumie w Ciągu tygodnia 3 chętnych a potem koleje dwie osoby/rodziny. Nam zależało na szybkim załatwieniu sprawy mieliśmy 3-4 tygodnie na wszystko, wyprowadzkę, sprzedaż a w pierwszym tygodniu jeszcze prezentację mieszkania i negocjacje. 
UFFF. Było roboty. 
Teraz.
Teraz myślimy już o budowie. Problem w tym, że nie możemy się zdecydować czy w Polsce, czy w Niemczech czy gdzieś w okolicy naszego miasta rodzinnego czy zupełnie gdzie indziej... Najbardziej pasuje nam pogranicze polsko - niemieckie ale raczej w rejonie północno wschodnich Niemiec, gdzie są tanie działki budowlane (tańsze niż u nas... takie 800m2 za 35tys. zł!!!). Dużej działki nie chcemy. 
To podpowiadajcie co my mamy teraz ze sobą począć... 
Pewne jest jedno, że ja tu na wysokości długo nie wytrzymam ;p.
Pozdrawiam już poświątecznie <3<3<3.

ps. Kochane koleżanki Blogerki, oglądam Wasze blogi, wpisy czytam ale gorzej z komentowaniem... wszystko przez ten marny internet na wysokości 1500 mnpm. Beznadzieja. Nawet tu poniżej nie mogę wgrać zdjęć, które zrobiłam dla Was. 

Świąteczne dekoracje.












Żeby nad głową latały balony i wieloryby.


Witold.
 

Mała biblioteka.


Widok spod okna.





Ludowo.


Literatura do herbarty.


Żurawie origami.


Wjazd "na chatę".


Robótki ręczne czyli czapki expresowe.















Szydło dratwa praca szewca nie jest łatwa

Hej, jak jestem tak cicho, cicho to znaczy, że szydełkuję. 
Ostatnie wieczory zajmowała mi mega duża, 
bardzo cieplutka chusta. 
Jesień w Alpach piękna, choć jutro ma padać. 

Zbliżają się moje urodziny... 40-ste :D, rocznica ślubu... 14 - sta. 
W sumie to w kwietniu jak się meldowaliśmy Tutaj  zapomnieliśmy kiedy był ślub! Podaliśmy oczywiście złą datę, chociaż braliśmy ślub dzień po moich urodzinach to był 20.10.2001 a podaliśmy 21 :P.
UPS!





w realu wygląda dużo ładniej...







... a  w takich plenerach spacerujemy z Witkiem, czasem mam wrażenie, że to plan filmowy!
Może być tak ładnie?

















sama nie wiem

Sama nie wiem czy mam prowadzić jeszcze bloga, 
bo brakuje mi czasu na regularne pisanie... 
każdą wolną chwilę poświęcam na szydełkowanie! 
Bardzo mnie to relaksuje, lubię widoczny postęp podczas pracy i malowanie kolorami. 
Nie mam czasu na rysowanie i malowanie (skończyłam rysunek) 
a tu mogę się wyszaleć artystycznie. 
Jeśli chcecie wiedzieć co kombinuję zapraszam tu.





ALPY NIEMIECKIE

Dla najbardziej wytrwałych!

Mam dla Was Kochane czytelniczki (może też czytelnicy) mega grubaśny reportaż z naszego nowego mini domku. 
Ten jednoizbowy "apartament" znajduje się w Alpach na wysokości 1500 mnpm. 
Uciekliśmy tu całą rodziną zrozpaczeni tym, że nasze marzenia i życzenia o sprzedaży mieszkania nie spełniły się a sąsiedzi obrzydzili nam już maksymalnie życie w naszym cudnym mieszkanku :(. 
Zawiesiliśmy wszystko co działało w Polsce, nałożyliśmy kalosze i polary aby napawać się wydokiem alpejskich szczytów i łąk zielonych. 
Teraz na za oknem stada krów dzwoniących dzwoneczkami a te zdjęcia na samym dole to właśnie nasze otoczenie. Słabo ;) ?????

Nie można mieć wszyskiego... 
a tak chciałam mieć domek nad morzem... 
Ratuje mnie to, że Bawaria jest prześliczna i mogę ciągle o tym nadmorskim domku marzyć.

Jasne, że nie zawsze jest kolorowo. Żeby się tu dostać wjeżdżamy koszami, które wyglądają dość prymitywnie, jak pada deszcz to tydzień a w czerwcu padał śnieg... 
jak jest słońce to patelnia znów.
cdn.

pozdrawiam Was gorąco









Girlanda od Agi z Niebieskiej chaty.




















zapraszam do odwiedzin na mojej nowej stronie o szydełkowaniu:

https://www.facebook.com/kolikocrocheting